„Zgodnie z prawem możemy mówić i rekomendować substancje czynne, np. „ibuprofen”, ale już nazwy preparatów do kupienia z tym środkiem – nie. Z jednej strony oczywiście zapobiega to płatnemu promowaniu konkretnych firm przez lekarzy, ale mam poczucie, że czasem nie pozwala w pełni edukować pacjenta” – powiedziała Monika Działowska w wywiadzie dla Akademii LekSeek.
Jak wobec tego wygląda współpraca blogujących lekarzy z firmami farmaceutycznymi? I dlaczego ich głos jest tak ważny dla polskich pacjentów, dowiecie się z niniejszego wywiadu.
Akademia LekSeek: Jaka jest rola blogującego lekarza?
Monika Działowska: W obowiązki zawodu lekarza wpisane jest nie tylko rozpoznawanie i leczenie chorób, ale również edukacja pacjenta oraz profilaktyka – zapobieganie występowaniu chorób. Jest to aspekt, na który obecnie kładzie się coraz większy nacisk, a zachodnie kraje już dawno wyliczyły, że wydanie 1 dolara/ euro na profilaktykę oszczędza ich wielokrotność na leczenie.
>>> ZOBACZ TEŻ: Kompendium wiedzy prawniczej: Co wolno firmom farmaceutycznym? [WYWIAD]
Jak ją jednak stosować i prowadzić? Jak w każdej branży, najważniejsze to dotrzeć do ludzi. Nawet jeśli stworzymy program profilaktyczny (np. zapobiegania otyłości czy cukrzycy), ale pacjenci się o nim nie dowiedzą, to i tak nie spełni swojej roli. Internet, jako mocarne źródło komunikacji, wydaje się być obecnie najlepszym sposobem dotarcia do zainteresowanych, przynajmniej w grupie ludzi młodych i w średnim wieku.
Akademia LekSeek: Pani działania w sieci skupiają się w dużej mierze na podnoszeniu świadomości na temat zdrowia. W jaki sposób Pani edukuje?
Monika Działowska: Działam w dwóch obszarach. Blog z social mediami (Facebook, Instagram) oraz stacjonarne szkolenia dla rodziców – Medyczna Akademia MAM. Są to wykłady dla kilkudziesięciu osób, głównie młodych rodziców, którzy w dzisiejszych czasach są bardzo chętni do samorozwoju, edukacji, poszerzania wiedzy o zdrowiu. To jak konferencje dla lekarzy, tylko te są od lekarza dla rodziców.
Akademia LekSeek: Z gabinetu lekarskiego do sieci. Dlaczego postanowiła Pani dzielić się swoją wiedzą w internecie?
Monika Działowska: Kiedy przychodzili do mnie pacjenci z różnymi problemami, pod koniec dnia pracy zdawałam sobie sprawę, że wielu osobom opowiadałam to samo, np. o konieczności podawania witaminy D, dawkowaniu leków przeciwgorączkowych, zasadach pielęgnacji noworodka, jakich leków używać do leczenia infekcji dróg oddechowych w domu. Pomyślałam wówczas, że gdybym miała przygotowane materiały, mogłabym je przekazywać do spokojnego doczytania w domu. Jednocześnie zaczęłam organizować stacjonarne szkolenia w Warszawie dla rodziców, by w dużych grupach móc edukować, odpowiadać na pytania, na które nie ma czasu w gabinecie lekarskim. Siłą rzeczy doprowadziło mnie to do bloga i mediów społecznościowych, gdzie te materiały i informacje wędrują po całym kraju. Dziś zdaję sobie sprawę, że przez dzień pracy pomogę kilku – kilkunastu osobom. Jeśli to samo powiem w story, w 24 godziny usłyszy to kilka tysięcy osób. Utwierdza mnie to w przekonaniu, że edukacja w internecie jest bardzo, bardzo potrzebna.
>>> ZOBACZ TEŻ: Świadomy pacjent z drNews
Akademia LekSeek: Lekarz blogujący a prawo farmaceutyczne. W jaki sposób informuje Pani o dostępnych terapiach. O czym można mówić, a o czym nie?
Monika Działowska: Zgodnie z prawem możemy mówić i rekomendować substancje czynne, np. „ibuprofen”, ale już nazwy preparatów do kupienia z tym środkiem – nie. Z jednej strony oczywiście zapobiega to płatnemu promowaniu konkretnych firm przez lekarzy, ale mam poczucie, że czasem nie pozwala w pełni edukować pacjenta. Jeżeli powiem pacjentowi: proszę kupić do nosa spray obkurczający śluzówkę, to idzie do apteki i nadal nie wie, co wybrać. A mogłabym poradzić konkretny preparat, który jest sprawdzony w badaniach, wiem, że działa i nie daje tak dużo działań niepożądanych jak inne. Czasem aż się prosi, żeby powiedzieć: nie kupujcie tej witaminy D, bo jest suplementem diety o niepewnym składzie, lepiej wybrać inny preparat, który jest lekiem, albo jeszcze inny, który można dostać najtaniej na ryczałt. Summa summarum w gabinecie i tak pacjenci naciskają, żeby im podać konkretny preparat, choćby po to, by od razu wyliczyć dawkę leku w ml, a nie w mg.
>>> ZOBACZ TEŻ: Blogerzy medyczni: po pracy do sieci
Jednocześnie niektóre opinie prawne podają, że jeśli wymienimy wszystkie zarejestrowane na polskim rynku preparaty z daną substancją czynną, to możemy wówczas wymienić nazwy handlowe. Pytanie też, czy jeśli opiszemy jakiś preparat, jego wady i zalety, to jest to reklama czy tylko informacja.
Akademia LekSeek: Prowadzenie bloga często wiąże się ze współpracą z firmami farmaceutycznymi. Jak wygląda taka korelacja i na jakiej zasadzie wybiera Pani partnerów?
Monika Działowska: Oferty, które otrzymuję (wielu z nich, zgodnie z prawem, nie mogę przyjąć), to: artykuły sponsorowane na blogu, rekomendacje produktów w story i postach w social mediach, promowanie aplikacji parentingowo-medycznych czy też produktów i wystawianie stoisk na „Szkoleniach MAM”. Dostałam również propozycje tworzenia filmów edukacyjnych i instruktażowych wewnętrznie i zewnętrznie dla firm. Każdy lekarz działający w mediach społecznościowych staje przed pytaniem, po co to robi? Jeżeli chce być popularny i zarabiać na blogu, to może wchodzić we współpracę. Jeśli będzie to robił często albo bardzo ostentacyjnie, musi się liczyć z tym, że z czasem może przestać być autorytetem medycznym dla widzów (za tym idzie wartość dla reklamodawców), a stanie się celebrytą. Jednocześnie pacjenci bardzo potrzebują konkretnych rekomendacji, np. termometru czy inhalatora, których na rynku są setki i łatwo kupić produkt słabej jakości, co będzie z krzywdą dla dzieci. Sama jestem mamą i mam sprawdzone preparaty, urządzenia, specjalistów, których aż się prosi polecić dalej.
>>> ZOBACZ TEŻ: Koronawirus: marketing on-line nie śpi
Lekarze z social mediów zawsze będą atrakcyjnym partnerem dla firm, ponieważ mają to, co inne znane osoby (dużą grupę obserwujących), ale dodatkowo autorytet, wiedzę i tytuł, co ma bardzo dużą wartość. Jedyne, czego często im brakuje, to czas, którego chciałoby się mieć jak najwięcej, by móc nie tylko praktykować medycynę, ale też jak najwięcej edukować w internecie.
Monika Działowska – lekarz pediatra w trakcie specjalizacji, autorka bloga „Pediatra na Zdrowie”. Pracuje w Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Warszawie i prywatnej przychodni. Prowadzi szkolenia Medyczna Akademia MAM, gdzie przekazuje młodym rodzicom rzetelną wiedzę o zdrowiu dzieci.